Wernisaż wystawy - Oskara Dawickiego p.t. "Horror kurort vacui'
9
września o g.18.00 w nowej siedzibie Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie
(Pl. Zdrojowy 2) odbędzie się wernisaż wystawy instalacji multimedialnej
wybitnego twórcy polskiej sztuki współczesnej, nomonowanego do Paszportu
Polityki, członka Suprgrupy Azorro - Oskara Dawickiego p.t. "Horror
kurort vacui', której inicjatorem i głównym organizatorem jest Marek
Gałązka. Wystawa ta inauguruje cykl działań interdyscyplinarnych PGS w
Sopocie w nowej siedzibie.
Oskar
Dawicki
HORROR KURORT VACUI
Najnowszy projekt Oskara Dawickiego, zrealizowany specjalnie dla
Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie, rzuca widzów na głęboką wodę.
Artysta nie pozostawia nas jednak całkowicie samych sobie – wywiesza
odlane z betonu koła ratunkowe, a wokół rozkłada własne archiwum. To
jednak specyficzny zbiór – przekreślone mapy, strony z katalogów wystaw
z CV artysty, w którym za każdym razem podane jest inne miejsce
urodzenia czy wreszcie zbiór pocztówek z różnych stron świata
nadsyłanych do Oskara przez znajomego obsesyjnie powtarzającego na
każdej to samo zdanie: “Wszędzie jest tak samo!” Ostatnią deską ratunku
jest przygotowana przez artystę loteria – niestety, fatalna - “Każdy los
przegrywa!” wieści jej reklamowy slogan.
“Horror kurort vacui” to wystawa pomyślana jako kolejny rozdział
rozważań Dawickiego o fatalności losu człowieka, a w szczególności
bezradności artysty wobec nadziei pokładanych w sztuce. To wystawa o
braku gruntu pod nogami, inteligentna pułapka zastawiona na nas w sercu
słonecznego, nadmorskiego kurortu.
Oskar Dawicki (ur. 1971, w Czarnej Wodzie) jest z wykształcenia
malarzem, ale już w trakcie studiów zainteresował się sztuką
performance, której pozostał wierny przez kolejne lata, by po roku 2000
rozszerzyć pole swego działania o prace wideo, fotografie, dokumentacje,
a w końcu również obiekty i instalacje. Wszystkie prace mają
postkonceptualny charakter i utrzymane są w lekko groteskowej,
ironicznej, a nawet absurdalnej aurze. Dawicki łączy w swojej sztuce
romantyczno-tragiczny komponent, silnie nasycony własnymi rozterkami
egzystencjalnymi z poetyką i krytycznym wymiarem sztuki konceptualnej.
Autorefleksja nad własnym statusem instytucjonalnym jako artysty
współczesnego przeplata się ściśle z refleksją nad własną tożsamością, a
raczej nad jej ulotnością, umownością, eterycznością, słabością.
Dyskomfort, nieporozumienie, komplikacja - to pojęcia, na których
wspiera się wyobraźnia artysty, bezproduktywność sztuki wydaje się być
zaś dla Dawickiego jej najbardziej obiecującym wymiarem.
Niedawno
ukazała się najnowsza płyta Marka Gałązki zatytułowana: „Ballady Edwarda
Stachury śpiewa Marek Gałązka”. Choć tytuł jest niezwykle prosty,
obiegowa nazwa wydawnictwa to „trójpak”, ponieważ materiał składa się z
3 niezwykłych płyt i jest podsumowaniem artystycznej wypowiedzi. Przekaz
ten to doskonałe odtworzenie twórczości Steda. W tych piosenkach, w tym
ułożeniu oraz koncertowym zaśpiewaniu ujawnia się cały talent liryczny i
dramatyczny Stachury. Dodatkowym atutem jest niewątpliwie charyzmatyczny
głos Marka Gałązki, który swoim wykonaniem nadaje nieco nieokrzesany
ton.
Kiedyś palmę pierwszeństwa mocno dzierżył Krzysztof Myszkowski, lider
Starego Dobrego Małżeństwa. Jednakże wielopłytowa aura
„sielankowo-liryczna” utworów Steda pozwoliła zaszufladkować twórczość
grupy do takiej właśnie melodyki. Chociaż Stachura był śpiewany przez
wiele osób, nigdy przedtem nie doczekał się tak ciekawej artystycznie
interpretacji.
Pierwsza płyta z „trójpaka” to legendarny, solowy koncert w Teatrze
Adekwatnym
w Warszawie w dniu 24.06.1985 r. Krótkie liryczne ballady. Surowość i
forma. Żadnego „wydziwiania”. 2 płyta to ostatni zapis DVD koncertu z
grupą „po drodze”. Prawie 40 minut
i 13 piosenek. Coś innego, coś racjonalnego. 3 płyta, najdłuższa czasowo
to Autor z grupami „po drodze” i „zespołem”. Bardzo ważna inspiracją
tegoż wydawnictwa jest dołączona książeczka. Są w niej cytaty z książek
Stachury, zdjęcia. Kontemplacja słowa, muzyki
i obrazu daje nam bardzo indywidualny obraz Stachury, a także Gałązki,
który poprzez rzetelne i artystyczne przekazywanie wartości pokazuje coś
jeszcze…
Życiopisanie Steda było bardzo nietypowe. Wydany „trójpak” jest zatem
wielkim hołdem poświęconym Stachurze, podsumowany zdaniem: „To wielka
rzecz Sted, być z Tobą
w drodze.”
Najbardziej ekspresyjne i motywacyjne są utwory „Ach kiedy ruszą dla
mnie dni”, „Zobaczysz”, „Smutno”, „Zabraknie ci psa/ Piosenka dla
zapowietrzonego”. Piosenki te, nagrane w studio Tymona Tymańskiego są
dowodem na to, że poezja śpiewana nie musi być nudna i melancholijna.
Wraz z bardzo odważnym widzeniem świata - jaki miał Edward Stachura –
można fantazyjnie, odważnie i rockowo zagrać i zaśpiewać. To „owo”
nieokrzesanie najbardziej ujmuje.
Ujmując twórczość Edwarda Stachury, można napisać długi materiał o
problematyce śmierci, filozofii drogi czy ekspresyjności piosenek. W tym
temacie – wiele już napisano, wiele powiedziano. Jednakże nie chcę
mieszać literatury o dokonaniach Stachury, tylko stwierdzić jak bardzo
rzetelnie można oddać tą twórczość poprzez muzykę, śpiew, słowo
a także obraz. Są możliwości niewyczerpalne. Najważniejszym aspektem tej
płyty, nie jest przerost formy nad treścią, tylko fantastyczne
potraktowanie tematu. Mam tylko nadzieję, że to nie ostatni – tak ważny
– symbol związany z Twórczością Steda.
Piotr Goszczycki
Marek Gałązka: „Ballady Edwarda Stachury śpiewa Marek Gałązka”; Wyd:
Accord song.
Powrót do aktualności |