2 listopada 2008r. Sopocki tygiel twórczy - wywiad z Markiem Gałązką
z muzykiem animatorem kultury i reżyserem, Markiem Gałązką rozmawiamy, o
nowym Sopockim Ośrodku Sztuki, Festiwalu Bardów i Sztorm Art
Sopocki tygiel twórczy
Krzysztof M. Załuski
Urodziłeś się w Szczecinie, dzieciństwo spędziłeś w Warszawie i
Grudziądzu, studia na Uniwersytecie Wrocławskim, po uzyskaniu dyplomu
przyjechałeś na Mazury, gdzie w Oleckim Ośrodku Kultury podjąłeś pracę
jako instruktor do spraw teatru. Co sprowadza cię do Sopotu?
Niedawno uświadomiłem sobie, że pozostało mi jakieś 15 lat aktywnego
życia zawodowego. Ostatnie lata pracowałem dosyć intensywnie na Mazurach
Garbatych. Realizowałem duże projekty artystyczne, w tym Przystanek
Olecko. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że jako animator kultury
powoli wyczerpuję swoje możliwości w tym środowisku. Zaczęło mi
brakować, nie tyle pomysłów, co przede wszystkim fizycznych możliwości
infrastrukturalnych. I w tym momencie przyszła propozycja z Sopotu…
Okazało się, że powstaje tu jedno z najciekawszych w Polsce
przedsięwzięć architektonicznych i infrastrukturalnych w kulturze
polskiej. Mam na myśli nową galerię sztuki w Centrum Haffnera… Nie
ukrywam, że zawsze ciągnęło mnie nad Bałtyk. W Sopocie spędziłem trzy
ważne dla mnie lata. Od 1984 do 86 r. pracowałem tu jako szef
Akademickiego Ośrodka Teatralnego przy Akademickim Centrum Kultury
Uniwersytetu Gdańskiego. W sopockim klubie „Łajba” zrealizowałem wówczas
z przyjaciółmi kilka nieprawdopodobnych, jak na tamte czasy,
artystycznych przedsięwzięć. Pomyślałem, że nie ma się nad czym
zastanawiać. Zapakowałem plecak i ruszyłem w drogę.
Co masz zamiar zaproponować publiczności i artystom z Trójmiasta?
Nowe Centrum Sopotu to miejsce genialnie położone, dające artystom
praktycznie nieograniczone możliwości. Mnie zawsze szalenie interesowała
interdyscyplinarność w sztuce. Mam duże doświadczenie reżyserskie w
teatrze offowym, w którym integrowanie się różnego rodzaju dyscyplin
sztuki było bardzo istotne. Z rozmów z władzami Sopotu dowiedziałem się,
że powstające Centrum nie będzie wyłącznie galerią, lecz raczej czymś w
rodzaju Ośrodka Sztuki, w którym powinny się również odbywać działania o
charakterze performerskim, parateatralnym, muzycznym, tanecznym i w
ogóle multimedialnym. Tak, jak to się dzieje we współczesnych centrach
sztuki na świecie. W pewnym momencie padła propozycja, abym to ja
popracował nad koncepcją takiego właśnie działu interdyscyplinarnego.
Czy masz już na tyle spójną koncepcję działania, że mógłbyś ją
przedstawić czytelnikom „Riviery”?
Idea takiego miejsca nie jest mi obca, ponieważ przez wiele lat
realizowałem ją na Mazurach. Zacząłem więc, od pomysłu na nazwę „mojego”
działu. Skoro ma to być miejsce, integrujące artystów uprawiających
różne dyscypliny sztuki, artystów, których cechuje pewien rodzaj
zaraźliwej ekspresji, to można by ten dział nazwać Sopockim Centrum
Ekspresji Nowatorskich Artystów, co tworzy bardzo adekwatny akronim
SCENA. Następnie napisałem kilka wersji programu, który okazał się na
tyle interesujący, że zaproponowano mi współpracę z Państwową Galerią
Sztuki. Kolejnym krokiem było dopracowanie szczegółów koncepcji, jej
elementów technicznych, infrastrukturalnych i oczywiście przygotowanie
programu na najbliższy okres działania nowego Ośrodka Sztuki. Właśnie
Ośrodka, bo to nie będzie już zwykła galeria. Moim zdaniem ta instytucja
powinna nazywać się Sopocki Ośrodek Sztuki, co kojarzy się z sygnałem
S.O.S., sztormem, burzą, kipielą, światłem latarni morskich, czy
ratunkowych statków, ale i sosem, który przecież też jest mieszaniną
pewnych smaków. Nowy S.O.S. ma trzy kondygnacje, z tego dwie
przeznaczone na typową sztukę wystawienniczą, trzecią zaś stworzoną
jakby specjalnie z myślą o sztuce multimedialnej. Parter przeznaczony
będzie na sztukę współczesną, pierwsze piętro na sztukę paramuzealną i
prywatne kolekcje mecenasów sztuki - w organizowaniu takich wystaw
specjalizuje się dyrektor PGS pan Zbigniew Buski, który ma w tym
zakresie bardzo duże osiągnięcia w dotychczasowej działalności P.G.S. i
jest jednym z najbardziej cenionych fachowców w tej dziedzinie w tej
części Europy. Ja natomiast miałbym się zająć tą trzecią kondygnacją, z
antresolą dla dodatkowej widowni i na małą galerię multimedialną,
otwartą przestrzenią wyposażoną w możliwość zainstalowania na samym
środku obrotowej sceny. Będzie to stwarzało nieograniczone możliwości
dla działań o charakterze performatywnym; parateatralnym, dużo
performance’u, dużo happeningu, muzycznym i multimedialnym, rzeczy które
będą się nawzajem dopełniały. Mam też nadzieję, że S.O.S. stanie się
miejscem integrujących trójmiejskich artystów - Trójmiasto ma ogromny
potencjał artystyczny, ale nie ma takiego miejsca, w którym ten
potencjał przekładałby się na efekty nie tylko stricte artystyczne, ale
i promocyjne, a co za tym idzie merkantylne, stąd ucieczki artystów z
Gdańska, Gdyni i Sopotu. Dlatego chciałbym, żeby wybitni artyści mogli
realizować swoje autorskie projekty w S.O.S., tutaj byli promowani i
mieli oprócz artystycznej, menadżerską opiekę.
Czyli chcesz się ograniczyć jedynie do twórców trójmiejskich?
Absolutnie nie, chciałbym także zapraszać artystów z całego kraju i
zagranicy. Liczę, że podejmiemy współpracę z sąsiadami. Mam na myśli
Litwę i Okręg Kaliningradzki, z którymi realizowałem już kilka poważnych
projektów. Jeśli uda nam się sięgnąć również do środków unijnych,
przeznaczonych na kulturę, w niedługim czasie możemy się stać centrum
artystycznym dla krajów bałtyckich. Uważam, że w basenie Morza
Bałtyckiego takiego centrum nie ma.
Sopot ma wspaniałą tradycję muzyczną, teatralną, kabaretową. Do tej
tradycji dorzuciłeś ostatnio zupełnie nowatorską propozycję - Sopot
Bards Meeting. Skąd pomysł na tego rodzaju festiwal?
Zaczęło się od cyklu spotkań, których od lutego b.r. jestem autorem i
gospodarzem w sopockiej Państwowej Galerii Sztuki pod hasłem „Bard w
Galerii” - cyklu który przyczynił się do tego, że powstał pomysł na
koncert Sopot Bards Meeting. Razem z dyrektorem BART-u, Eugeniuszem
Terleckim postanowiliśmy zrobić taki, swoisty przegląd stanu posiadania
„ruchu” polskich bardów, tworzących w latach 70 i 80-tych ubiegłego
wieku i będących na pierwszej linii pieśni walczącej i wartościowej
literacko i artystycznie. Zaprosiliśmy 15 wykonawców i okazało się, że
są oni ciągle w znakomitej kondycji artystycznej, a ich muzyka nadal
potrzebna. Jakże inna i jak odbiegająca od komputerowych medialnych
formatów muzycznych, tzw. play list, którymi karmią nas nieustannie
wszystkie rozgłośnie z misyjnymi publicznymi włącznie. Ten
siedmiogodzinny koncert wywołał ogromny rezonans w całej Polsce.
Chciałbym, żeby w przyszłym roku, w trochę zmienionej konwencji, Sopot
Bards Meeting stał się prawdziwym festiwalem. Jest na to zgoda zarówno
dyrekcji BART, jak i władz Sopotu. Przez ostatni weekend sierpnia w
nobliwej, ale jakże przepięknej 100-letniej Operze Leśnej, tuż przed
oddaniem jej do przebudowy, odbyłoby się prawdziwe święto pieśni
bardowskiej. Przegląd zarówno uznanych wykonawców jak i tych, którzy
śpiewają od niedawna - wśród młodych jest naprawdę wielu znakomitych
autorów poezji i muzyki. Prawdziwe światowe święto szalenie ważnego
nurtu współczesnej kultury.
Właśnie zakończyła się kolejna niekonwencjonalna impreza zrealizowana
według twojego pomysłu – Sztorm Art. Czemu właściwie miała służyć?
Sztorm Art był pierwszą próbą wpuszczenia kija w mrowisko trójmiejskiego
środowiska artystycznego. Zauważyłem, że to co się tutaj dzieje ma
charakter wyłącznie konsumpcyjny - artysta występuje, bierze honorarium
i na tym impreza się kończy. A mnie chodzi o to, by po takim wydarzeniu
coś pozostawało, żeby coś się rodziło, żeby powstawała taka linia –
prezentacja, konfrontacja i integracja. Prezentujemy różne alternatywne
artystyczne wytwory i ich twórców, konfrontujemy je ze sobą, z
publicznością, nadajemy im kontrowersyjne tezy, czyli wywołujemy
dyskusję, a potem ma wyniknąć z tego integracja środowiskowa, która
doprowadzi być może do tworzenia nowych projektów. Chciałbym, żeby
zdarzenie artystyczne było inspiracją do kolejnych dokonań. Jedną z
takich kontrowersyjnych tez była np. taka, że muzycy, którzy podpierają
się wizualizacją, np. znakomitego twórcy w tej dziedzinie Macieja
Szupicy, którego wycinek twórczości zaprezentowaliśmy, czy Maxa Szwocha,
to swego rodzaju hochsztaplerzy. Podczas Sztorm Artu prowokowałem ich,
żeby udowodnili, że nie mam racji, że to jest inny gatunek sztuki.
Jednocześnie pokazywaliśmy publiczności przykłady takich działań, np.
koncerty Jacka Staniszewskiego z kapelą Maszyna do mięsa, czy grupy
Mordy, które grała na tle wizualizacji. Drugiego dnia mówiliśmy o
animacji cyfrowej i klasycznej, o wyższości jednej nad drugą, która
bardziej przemawia do widza? W tym wypadku pretekstem do dyskusji były
prace studentów Krzysztofa Rynkiewicza z łódzkiej Szkoły Filmowej.
Rynkiewicz przywiózł do Sopotu swoich najciekawszych studentów i
najciekawsze prace, to byli współtwórcy oskarowego „Piotrusia i wilka”.
Trzeciego dnia szukaliśmy odpowiedzi na pytanie: czy performance to
sztuka, krzywe zwierciadło rzeczywistości, czy już wygłup? Bo czym jest,
np. występ artystki obierającej ziemniaki pośrodku galerii? Tego dnia
zobaczyliśmy dokumentację znakomitej uznanej na całym świecie
performerki Angeliki Fojtuch n.b. trójmiejskiej, wielkiej duchem,
zaangażowanej artystki, która prowadzi bardzo kontrowersyjne działania
performerskie, oraz filmy ironizującej trochę w stylu Jarmuscha, Grupy
Azorro. Na pewno jednymi z najciekawszych wydarzeń Artystycznego Sztormu
w Sopocie były wydarzenia słowno-muzyczne, prawdziwe odsłony kreacji
artystycznych: recital Gabrieli Łęckiej w SPATIF-ie, która jest
laureatką tegorocznego festiwalu Recitale w Lublinie i koncert Tymona
Tymańskiego w ramach cyklu Bard w Galerii w P.G.S. Tymon Tymański, w
końcu artysta uważany za pomysłodawcę Jassu, odcinający się od głównego
nurtu polskiego jazzu, człowiek który gra progresywny rock’n’roll, u nas
zagrał w galerii akustycznie. Ten koncert ukazał, jak bardzo teksty
Tymona osadzone są w kontekście społeczno – politycznym.
Tegoroczny Sztorm Art był taką, pierwszą próbą integracji nowatorskiego,
energetyczno-ekspresywnego środowiska artystycznego Trójmiasta. Była to
zapowiedź tego, co będzie się działo w znacznie większej skali w nowej
P.G.S., czyli w Sopockim Ośrodku Sztuki. W tej działalności bardzo liczę
na studentów kierunków humanistycznych i artystycznych, że będą oni
stałymi odbiorcami naszych propozycji, że będzie o czym rozmawiać.
Myślę, że te wszystkie pomysły uda mi się umiejscowić w powstającym
Sopockim Ośrodku Sztuki. Wierzę, że Sopot mając taki obiekt i tak
ogromny potencjał twórczy lokalnego środowiska, stanie się wkrótce nie
tylko centrum sztuki i kultury, lecz również swoistym tyglem
artystycznym rangi międzynarodowej.
Gorąco ci tego życzę i dziękuje za rozmowę.
Powrót do aktualności |