12 października 2007r. Wywiad z Markiem
Gałązką. Kultura jak kamień wrzucony w wodę
Kultura
jak kamień wrzucony w wodę
Bogusław M. Borawski: Otrzymał Pan jedną z najbardziej prestiżowych
wyróżnień, jakie za działanie w sferze kultury można uzyskać. Moje
gratulacje.
Marek Gałązka: Cóż mogę na to odpowiedzieć? Bardzo się z tego powodu
cieszę! To wyróżnienie jest rzeczywiście bardzo prestiżowe. Bardzo
znaczące i, generalnie rzecz biorąc, najważniejsze jeśli chodzi o
kulturę polską. Zostało ono ustanowione niedawno trzy lata temu. Lista
osób, które otrzymały tę odznakę to.. Panteon polskich twórców. Znaleźć
się w takim gronie jest niesłychanym zaszczytem!
BMB: Co dalej?
MG: Jak się takie wyróżnienie dostało, można sobie powiedzieć: „pora
umierać". Jak się coś takiego dostało, to już można zawiesić gitarę na
kołku i dyplom wraz z medalem na gwoździu, gdzieś nad drzwiami, żeby
wszyscy widzieli. Żyć z odcinanych kuponów i wybrać się na „zasłużoną"
twórczą emeryturę.
Na szczęście jest to medal brązowy „Gloria Artis". Teraz trzeba pięć lat
żeby dostać srebrny i znów pięć lat, żeby otrzymać złoty. Tak więc
jeszcze dziesięć lat muszę się pomęczyć.
BMB: — Wiem, że ten medal został przyznany w naszym województwie tylko
czterem osobom.
MG: Tak. Złoty medal otrzymał Erwin Kruk wspaniały twórca i pisarz
mazurski. Brązowy otrzymał również Wojciech Kass, kustosz muzeum w
Praniu. O czymś to świadczy. Myślę, że jeszcze te dziesięć lat trzeba
się „pomęczyć".
BMB: — Jeszcze raz gratuluję, a teraz spadamy na ziemię. Jakie
propozycję na najbliższy rok kulturalny ma ROK „Mazury Garbate"?
MG: One są jak zwykle pochodną wypracowanego programu, który tworzył się
przez ostatnich kilkanaście lat. Może nawet od kilkudziesięciu lat,
biorąc na przykład „Sztamę"!
BMB: — No tak. Jeżeli weźmie się pod uwagę, że to już 28 lat!
MG: Dwudziesta ósma odsłona to się w głowie nie mieści! Rzeczywiście
propozycja domu kultury jest pochodną tego co zostało wypracowane przez
całą rzeszę pracujących tu ludzi. Ci ludzie oddali kulturze całe swoje
serce. Inaczej w kulturze pracować się nie da.
Chciałbym jeszcze nawiązać do tego medalu. Nie byłoby go, gdyby nie
grono ludzi, z którymi przez te wszystkie lata tutaj współpracowałem.
Dzięki wszystkim tym, którzy tworzyli Teatr AGT, Grupę „Po drodze" i
wszystkim, których spotykałem po drodze i dzisiejszej bardzo solidnej
ekipie pracowników domu kultury.
Program musi być pochodną tradycji wypracowanej przez lata pracy. Trudno
jest z czymś tak ważnym zrywać. Tym bardziej, że wpisała się ona w ramy
miasta i nasi obywatele nie wyobrażają sobie, że dom kultury nie miałby
do niej nawiązać.
Jak można sobie wyobrazić miasto bez kolejnej edycji „Przystanku
Olecko"?
Twórcy alternatywni, młodzi nie wyobrażają sobie naszego miasta bez
„Sztamy". Zgłoszenia do udziału w imprezie przychodzą kilka miesięcy
wcześniej. Powoli zakorzenia się przegląd filmowy, który ma coraz lepszą
opinię w środowisku kina autorskiego, niezależnego, otwartego i
niekomercyjnego w kraju.
Mazurskie Spotkania z Folklorem będą w nadchodzącym roku obchodzić
dziesięciolecie. I to są nasze główne wyznaczniki. Trzeba się naturalnie
zastanowić jaką formę będą przybierały poszczególne festiwale. One muszą
się rozwijać, bo nie można stać w miejscu i przedstawiać ciągle te same
propozycje.
BMB: Piętnasty Przystanek Olecko?
MG: Jest to mały jubileusz, który zobowiązuje. Chcemy wziąć pod uwagę,
szczerze i serdecznie, głosy, które padają ze strony nie najmłodszych
odbiorców Przystanku, żeby wrócić do starych klimatów. Chciałbym dużo
więcej działań o charakterze ekologicznym, dużo więcej muzyki o
charakterze folkowym, etnicznym, tzw. poezji śpiewanej, piosenki
autorskiej, bardowskiej. Nie chcę również rezygnować z tego co w
międzyczasie trafiło do największej rzeszy mieszkańców i turystów: pop
rockowych koncertów. Mają one już swoją tradycję. Miejsce, jakie
znaleźliśmy w zeszłym roku, jest fantastyczne. Mieści ponad dziesięć
tysięcy widzów! Można robić w końcu koncerty bezpłatne, co społeczność
przyjęła z dużym zadowoleniem.
BMB: Nie wiadomo czy to miejsce będzie mogło w ten sposób funkcjonować?
MG: Tak! Jeżeli boisko otrzyma sztuczną trawę, to będziemy musieli
szukać następnego miejsca. Będzie trzeba koniecznie takie miejsce wtedy
stworzyć.
BMB: — Takie miejsca się nie tworzą! One są lub ich nie ma.
MG: To wszystko zależy od programu, jaki chcemy prowadzić. Pomimo tego,
że władze miejskie oraz radni traktują finansowanie kultury jako jeden z
głównych priorytetów budżetu miasta, to wymaga ona jeszcze większego
zaangażowania finansowego. Potrzebne są ruchy o charakterze
inwestycyjnym. Potrzebne jest bowiem w mieście miejsce na imprezy o
charakterze masowym.
BMB: — Olecko nie ma takiego miejsca? A amfiteatr nad jeziorem?
MG: Jak już wspomniałem, jest stadion, ale pełnić on może wyłącznie
wielofunkcyjną rolę. Polana zad jeziorem wraz z amfiteatrem nie była do
końca właściwym miejscem. Scena ta nie jest odpowiednio uzbrojona, a
amfiteatr coraz bardziej popada w ruinę, bo nie wkłada się w niego
żadnych środków finansowych. On jest przede wszystkim za mały. Więc,
gdzie my się z imprezami podziejemy? Jeśli zaś chodzi o koncerty
bezpłatne, to na polanie nie ma szans aby tam pomieściło się tyle osób
co na małym stadionie.
BMB: Więc co dalej?
MG: Szukam rozwiązań. Myśleliśmy o starej strzelnicy. To jest dosyć
interesujące miejsce. W każdym bądź razie to, co w oleckiej kulturze
będzie się działo, zależne jest od budżetu. Za załogę mogę ręczyć. To są
ludzie z wielkim doświadczeniem w organizacji tego typu imprez. Są z
tego powodu często wynajmowani przez okoliczne ośrodki kultury do pomocy
logistycznej przy dużych imprezach masowych.
Chciałbym tutaj się odnieść do tego, o czym pisano w „Głosie Olecka": ja
tam się wyraziłem, że ogromnie się cieszę, że stara ekipa nie spoczęła
na laurach i chce dalej coś robić. To znaczy oczywiście, że dużo robić.
Nie „coś", „byle co" itd., tylko dużo! To było określenie potoczne, że
„coś robić". Znaczyło to, że „chcę w tej kulturze pracować i tworzyć".
BMB: Myślę, że to oczywiste. Chciałbym również wyjaśnić, że stwierdzenie
„o starej ekipie" dotyczy również mojej osoby. Chciało mi się ,, coś
robić" więc robiłem. Brałem udział w tworzeniu kultury. Jeżeli
mieszkańcy będą tylko kulturę konsumować, to dom kultury jest po to, by
dać im ten „posiłek". Dlatego jest taka, a nie inna sytuacja domu
kultury. Natomiast jeśli znajdzie się ktoś kto chce kulturę tworzyć, to
będzie w Pana osobie miał mecenasa?
MG: Każdy, kto do ROK „Mazury Garbate" trafi, może się zrealizować. Dom
kultury na co dzień tętni życiem!
BMB: Zarzut dotyczył jednak tego, że dom kultury nie inspiruje działań.
Ja wiem, że nie można założyć, że w Olecku będzie tylu to a tylu
aktorów, tylu plastyków i iluś tam muzyków. To są indywidualne wybory
samych zainteresowanych. Agnieszka Snieżyńska chciała robić teatr tańca
dostała salę i tworzy. Roman Karsztun organizował teatr ognia i też dom
kultury stworzył mu taka możliwość...
MG: Diagnozowanie potrzeb społeczności jest pierwszym etapem pracy domu
kultury. Następnym etapem jest projektowanie i wreszcie realizacja.
Diagnozowanie nie polega jednak na robieniu ankiet. Pamiętam jak
naładowany emocjami po studiach podjąłem tutaj pracę i według wyuczonego
modelu zrobiłem chyba tysiąc ankiet w szkołach średnich. Chciałem
dowiedzieć się czego młodzież chce najbardziej. Okazało się, że chce
dyskotek. Jednak później okazało się, że najchętniej chodziła na to, co
im zaproponowaliśmy w sensie kultury wysokiej: mityngi poezji śpiewanej,
przedstawienia teatralne. Wielu z tych młodych ludzi zaczęło
uczestniczyć w wielu formach amatorskiego ruchu artystycznego:
teatralnych, plastycznych i pisarskich.
Diagnozowanie w kulturze polega nie na tym, że zrobi się tysiąc ankiet i
według nich będzie się tę kulturę tworzyć. Diagnozowanie polega na tym,
żeby proponować i sprawdzać jaki jest odbiór. To też uważne słuchanie
potrzeb najbardziej kreatywnych odbiorców. Takich, którzy proponują
konkretne, alternatywne działania lub uwagami pragną ulepszyć obecne.
Dlatego ubolewam nad tym, że aktywność młodzieży jest mniejsza niż w
czasach kiedy my zaczynaliśmy pracę w sztuce. Jest to jednak problem
wymagający całkiem odrębnego spotkania i dyskusji.
BMB: Przypisano Panu działanie, z którym nie miał Pan nic wspólnego.
Dotyczy to zarzutów, że Statuetkę Pasjonata Roku Stowarzyszenia
„Przypisani Północy" wręczano podczas bankietu. Jaki ma Pan stosunek do
tego pomysłu, który to został podjęty przez kapitułę „Przypisanych"?
MG: No, miałem jednak coś z tą decyzją wspólnego, bo jestem w Kapitule.
Ja rzeczywiście nie wymyśliłem tego. Na początku nie byłem bardzo
przekonany do tego pomysłu. Zawsze bowiem wręczaliśmy statuetkę
wyróżnionym podczas koncertów „Przystanków Olecko". Ale to, co wydarzyło
się w kawiarni „Arct", przekonało mnie, że jest to bardzo dobry pomysł.
Była to najważniejsza w tym momencie impreza.
BMB: Bankiet był po to, by wręczyć nagrodę Pasjonata?!
MG: Tak! Po pierwsze: nie był to tzw. saport, czyli coś przed czymś.
Gdyby odbyło się to na wernisażu, byłoby to „przy czymś". Po drugie:
odbyło się to przy udziale grona ludzi, które wiedziało o co chodzi i
potrafiło docenić osiągnięcia, za które został nagrodzony Adam
Andryszczyk. Po trzecie: wszyscy, którzy w tej uroczystości brali
udział, czuli się jak u siebie. Te kilkadziesiąt osób mogło spokojnie
skomentować wypowiedzi i na żywo polemizować z laureatem, a on mógł
ripostować.
BMB: Najważniejszą postacią w
tym momencie był Pasjonat i tutaj się z Panem w zupełności zgadzam!
MG: To było znakomite. Uważam, że tego trzeba się trzymać i tak dalej
działać.
Działania kulturalne, które zaproponujemy, to są wyznaczniki. Do nich
będą się odnosić działania promocyjne. Do
BMB: Przypisano Panu działanie, z którym nie miał Pan nic wspólnego.
Dotyczy to zarzutów, że Statuetkę Pasjonata Roku Stowarzyszenia
„Przypisani Północy" wręczano podczas bankietu. Jaki ma Pan stosunek do
tego pomysłu, który to został podjęty przez kapitułę „Przypisanych"?
MG: No, miałem jednak coś z tą decyzją wspólnego, bo jestem w Kapitule.
Ja rzeczywiście nie wymyśliłem tego. Na początku nie byłem bardzo
przekonany do tego pomysłu. Zawsze bowiem wręczaliśmy statuetkę
wyróżnionym podczas koncertów „Przystanków Olecko". Ale to, co wydarzyło
się w kawiarni „Arct", przekonało mnie, że jest to bardzo dobry pomysł.
Była to najważniejsza w tym momencie impreza.
BMB: Bankiet był po to, by wręczyć nagrodę Pasjonata?!
MG: Tak! Po pierwsze: nie był to tzw. saport, czyli coś przed czymś.
Gdyby odbyło się to na wernisażu, byłoby to „przy czymś". Po drugie:
odbyło się to przy udziale grona ludzi, które wiedziało o co chodzi i
potrafiło docenić osiągnięcia, za które został nagrodzony Adam
Andryszczyk. Po trzecie: wszyscy, którzy w tej uroczystości brali
udział, czuli się jak u siebie. Te kilkadziesiąt osób mogło spokojnie
skomentować wypowiedzi i na żywo polemizować z laureatem, a on mógł
ripostować.
BMB: Najważniejszą postacią w tym momencie był Pasjonat i tutaj się z
Panem w zupełności zgadzam!
MG: To było znakomite. Uważam, że tego trzeba się trzymać i tak dalej
działać.
Działania kulturalne, które zaproponujemy, to są wyznaczniki. Do nich
będą się odnosić działania promocyjne.
Do dam, że Agnieszka Śnieżyńska przygotowuje Ogólnopolski Festiwal Tańca
Współczesnego. To będzie jeszcze jedna duża impreza. Natomiast bardzo
istotna jest praca codzienna. Tutaj odbywa się mnóstwo małych, drobnych
działań, zajęć, na które można przyjść samemu lub wysłać swoje dzieci.
Są to miejsca, gdzie można czynnie wziąć udział w kulturze. Jest jeszcze
prowadzona na bieżąco edukacja kulturalna dzieci i młodzieży.
Praktycznie dotyczy to wszystkich dyscyplin sztuki. Cieszy mnie jedna
bardzo ważna sprawa. Zwróciły się do nas absolwentki ważnych uczelni w
Polsce i ważnych kierunków: animacji społecznokulturalnej i
kulturoznawstwa. Są to osoby, które pochodzą z Olecka i kształciły
się jako wolontariuszki na imprezach kulturalnych organizowanych przez
dom kultury.
Cieszę się, że chcą one wracać do Olecka. Ale inni... nasi wychowankowie
nie widzą tutaj dla siebie żadnej perspektywy. Oni wszyscy przyjeżdżają
tutaj na różnego rodzaju imprezy. Wiedzą, że nasze miasto ma swój klimat
artystyczny i kulturalny. Nie widzą dla siebie jednak miejsca
socjalnobytowego. Zostają w dużych ośrodkach. To jest ten ból. Cieszę
się, że choć te dwie osoby do nas wrócą.
Wypowiadając się na temat uczestnictwa w kulturze nie zrzucam winy na
mieszkańców miasta. Konstatuje tutaj pewien stan, jaki funkcjonuje.
Można polemizować, że tak nie jest, że nie mam racji.
BMB: Sztuka i udział w kulturze zawsze był elitarny. Chodzi o to, by ta
elita była jak najliczniejsza.
MG: Tak! To tzw. teoria kamienia, który wrzucony do wody tworzy fale.
Stają się one w miarę rozchodzenia coraz większe.
BMB: A potem fala gaśnie!
MG: Trzeba rzucić następny kamień.
BMB: — Dziękuję za rozmowę.
„Tygodnik Olecki" nr 40 (509)
Powrót do aktualności |